Od 27 do 29 stycznia w Rudzie Śląskiej odbył się konwent „Ruda Mithrilu”. Wydarzenie miało miejsce w Miejskim Centrum Kultury im. H. Bisty. Był to pierwsza impreza tego typu w jakiej uczestniczyłam. Oto relacja z wydarzenia, widzianego okiem konwentowego żółtodzioba.
Do przybycia na Śląsk skusił mnie nie tylko interesujący program, ale też piękna oprawa graficzna, stworzoną przez Lili z The White Jackalope. Brałam udział w drugim dniu imprezy. Zaczęłam od wysłuchania prelekcji Andrzeja Pilipiuka „Obyczaje pogrzebowe naszych przodków”. Ponieważ na co dzień zajmuję się biologią, dla mnie wykład składał się z samych interesujących informacji. Warto było dowiedzieć się co oznacza słowo sarkofag, jak nasi przodkowie uprawiali recykling pogrzebowy, albo w jaki sposób Anglicy przewieźli ciało kapitana Nelsona do swojego kraju.
Po wykładzie trafiłam na pierwsze piętro do sali mangi/anime, gdzie Rafał „Mendrzec” (tak jest w ulotce, przez „en”) Meisel uczył pisania kilku znaków kanji, czyli pisma japońskiego. W zajęciach uczestniczyłam sama– a szkoda! Rafał z dużym entuzjazmem objaśniał sposób pisania w tym języku. Bardzo dobrze się bawiłam, sporo zapamiętałam i jeśli będzie okazja powtórzenia lekcji, to z pewnością się skuszę.
Następnie wysłuchałam dyskusji między Pawłem Majką, Robertem Wegnerem i Marcinem Przybyłkiem. Spotkanie o nazwie „Krasnoludy w kosmosie?” prowadził Błażej Kardyś, członek naszej redakcji. Wcześniej byłam przekonana, że dyskusja będzie dotyczyła łączenia konwencji fantasy i SF w fantastyce (tak jak wspomniałam na początku, jestem totalnym żółtodziobem). Tymczasem uczestnicy rzeczywiście rozmawiali o tym, dlaczego krasnoludy są traktowane w SF po macoszemu. Dyskusja była interesująca, chociaż nie spodziewałam się, że będzie dotyczyła użyteczności brodatych maluchów na planetach o niskiej grawitacji i w ciasnych statkach kosmicznych.
Bardzo dobrze słuchało się też chłopaków z Grupy Filmowej Darwin. Prowadzili dwa spotkania. Nagranie z ich pierwszego występu można znaleźć na Youtube, na kanale „Raport Obieżyświata”. Panowie dają świetny przykład, że w Polsce można osiągnąć dużo, jeśli tylko się chce. W dodatku świetnie się bawiłam, bo dyskusje z publicznością były często bardzo zabawne.
Na koniec trafiłam na konkurs Cosplay. Podziwiam osoby, które w wolnym czasie zajmują się szyciem, zwłaszcza tak nietypowych strojów (widok Łucznika nieodmiennie przyprawia mnie o dreszcze). Wpadło mi w oko kilka naprawdę świetnych i rzetelnie przygotowanych kreacji. W kategorii cosplay wygrał strój stworzony przez Kazuyę Fuse’a, który pojawił się na scenie w zbroi z anime Jin-Roh: Wolf Brigade (zgadzam się z werdyktem jury – strój robił wrażenie). Szczególnie podobał mi się występ „Dziewczynki ciszy” z Bioshock Infinite. Autorka otrzymała nagrodę w kategorii prezntacja: projekt własny. O pozostałych wyróżnieniach i nagrodach będziecie mogli przeczytać w ósmym numerze „Smokopolitana”.
Na koniec wspomnę jeszcze o trzech, może nie najważniejszych, ale istotnych elementach konwentu. Z tyłu budynku znajduje się Pub Druid, w którym można zjeść naprawdę smacznie, dużo i niedrogo, co dla zmęczonego uczestnika imprezy było bardzo ważne. Nie musiałam martwić się zdobywaniem pożywienia. Po drugie, na konwencie rozdawano darmową kawę – wspominam o tym, bo podobno jest to precedens. Miły gest ze strony organizatorów (wieczorem bardzo pomocny). Jedyną wadą rozdawania kawy było to, że kubeczków… nie było gdzie wyrzucić. Na terenie konwentu brakowało koszy na śmieci.
Podczas Rudy Mithrilu odbyły się również spotkania dotyczące LARP i RPG, koncerty, konkursy… i inne. Można było zaopatrzyć się w tanie książki i w ciekawe, artystycznie wykonane przedmioty, a także odwiedzić salę gier by pochylić się nad planszówkami. Organizatorom udało się zachęcić takiego żółtodzioba jak ja do uczestnictwa w podobnych imprezach. A ja zachęcam czytelników do odwiedzenia Rudy Śląskiej w następnym roku.
Więcej o Rudzie Mithrilu w kopalniach Morii, będziecie mogli przeczytać w ósmym numerze Smokopolitana.
Martyna Walerowicz
zdjęcia: Paweł Ścibiorek